W wywiadzie w Sylwią Cegiełą nasza trenerka, psycholog mody Ewa Jurczak:

Czy jesteś świadoma, że to, co widzisz w swoim lustrze ma ogromny wpływ na całe twoje życie? Może albo obniżyć, albo umocnić poczucie własnej wartości. Dlaczego, dzieje się tak, że najbardziej ufasz własnemu osądowi na temat swojej osoby, który najczęściej bywa przekłamany przez różne przeżyte przez ciebie sytuacje życiowe? Podobno, jak cię widzą, tak cię piszą i to nie szata zdobi człowieka. Czy rzeczywiście tak jest? Na te i inne pytania odpowiada Ewa Jurczak – twórczyni autorskiego projektu Psychologia stylu łączącego miłość do mody z nauką o wnętrzu człowieka.

Ewa Jurczak, psycholog mody

Atelier Podróży / Ewa Jurczak


Sylwia Cegieła: Czym się zajmuje psycholog mody?

Ewa Jurczak: To jest dobre pytanie, ponieważ zawód psychologa mody jako taki nie istnieje. Na świecie są psychologowie zajmujący się psychologią w modzie. Są kursy podyplomowe na uczelniach modowych kształcące w tym kierunku. Jest jedna na świecie osoba, która zgłębia tą dziedzinę i jest właśnie samozwańczym psychologiem mody. Istnieje natomiast dziedzina, jaką jest psychologia mody, która jest zgłębiana przez psychologów. To bardzo młoda gałąź psychologii i na świecie zajmuje się jej badaniem dopiero kilku naukowców, np. prof. Karen Pine.
Z tego właśnie względu nie ma na ten moment jeszcze możliwości uzyskania tytułu psychologa mody. Dziedzina sama w sobie i osoby się nią zajmujące zbierają informację i badają wpływ ubrań na funkcjonowanie człowieka na wszystkich płaszczyznach jego życia. Wierzę, że dziedzina ta rozwinie się na tyle, że wiedza, jaką już posiadamy na ten temat usprawni pracę zarówno psychologów, jak i stylistów czy projektantów.

S.C.: Jesteś również stylistką, co zrozumiałe w twoim zawodzie. Jak wyglądała twoja ścieżka kariery?

E.J.: Moja ścieżka kariery zaczęła się, można powiedzieć, praktycznie w dzieciństwie, ponieważ wszyscy – oprócz mnie – w mojej rodzinie szyją. Kiedyś robili to przy okazji, dla siebie, a dzisiaj – dla projektantów, gwiazd czy marek i stylistów. To dało mi możliwość obserwacji tej dziedziny od podszewki, praktycznie na każdym kroku. Jako nastolatka języka uczyłam się na vogue’ach brytyjskich, których moja mama miała masę.
Natomiast w wieku ok. 16 lat przeczytałam „Wstęp do Psychoanalizy Freuda” i to był początek mojej drugiej miłości – psychologii. Od tamtej pory bacznie obserwowałam zależności, jakie zachodzą pomiędzy tymi dwiema pozornie odrębnymi dziedzinami. W wieku lat 20 z obserwacji przeszłam do działania. Poszłam na studia psychologiczne i jednocześnie budowałam doświadczenie modowe, kiedy tylko miałam okazję. Po kilku latach zaczęłam ubierać ludzi i wprowadzać swoją wiedzę psychologiczną w praktykę. Zaobserwowałam przy tym zaskakujące efekty. Jednocześnie, cały czas wchłaniałam wiedzę z dziedzin psychologii osobowości, nawyków, neuropsychologii itd. Doszukując się, co rusz, korelacji różnych zjawisk z wyglądem. Tak powstał projekt psychologii stylu, w którym jednocześnie przełożyłam wiedzę i doświadczenie na metodę ubierania ludzi w taki sposób, by nie tylko czuli się atrakcyjni, ale przede wszystkim byli sobą. To w konsekwencji prowadzi do zmian w ich postrzeganiu siebie i wzroście poczucia własnej wartości. Ale trzeba pamiętać, że jest to proces…

S.C.: Z jakich etapów się składa? Czy wystarczy tylko jedna rozmowa i wszystko jasne? Jak wygląda twoja praca z klientem?

E.J.: Jest to tak na prawdę kwestia indywidualna. Jak w każdej innej dziedzinie, tak i tutaj każdy ma swoją indywidualną wizję i zapotrzebowanie. Dlatego ja staram się dopasować i pomóc tę wizję urzeczywistnić. Nie ma jednego konkretnego przepisu i proporcji. Na pewno zawsze zaczynam od tego, by określić tę wizję, jeszcze zanim zaczniemy jakiekolwiek działania. Mam swój szereg pytań, które pomagają mi określić wewnętrzny obraz siebie i „ja idealne”, abym mogła dokładnie zrozumieć oczekiwania danej osoby. W innym wypadku nie byłabym w stanie sprostać jej oczekiwaniom. Kolejne działania zależą właśnie od tego pierwszego kroku.

S.C.: Na jakie pytania zatem musi sobie odpowiedzieć każda osoba chcąca poznać siebie?

E.J.: To jest dość trudna kwestia. Nie da się tak, że osoba sobie odpowie na pytania i od razu pozna siebie. W trakcie naszej pracy nakierowuję na różne rzeczy. Wszystko wynika z naszej rozmowy i zależy od masy czynników: figury, urody, zainteresowań, inspiracji, trybu życia. Jest to już bardziej skomplikowane i indywidualne, ponieważ łączy się z tą całą pracą stylisty, czyli analizą kolorystyczną, pracą nad złudzeniem optycznym i tak dalej. Dlatego nie można zadać wszystkim jednakowych pytań, bo człowiek jest jak puzzle.

S.C.: Czyli do każdego podchodzisz indywidualnie, nieszablonowo. Porozmawiajmy trochę o samej modzie. Czym jest moda dla współczesnych? Czym była kiedyś? Czy widzisz jakieś znaczące różnice?

E.J.: Dla każdego z nas moda jest tak naprawdę czymś zupełnie innym. Dla jednych jest zabawą, możliwością dania upustu swojej kreatywności na codzień, dla innych jest zbędnym wymysłem, a dla jeszcze innych – czarną magią, którą chcieliby poznać, ale trochę się jej boją, bo jednak to jest w końcu czarna magia (śmiech). Myślę, że kiedyś ubieranie się było bardziej doceniane i traktowane na poważnie. Określało ono status społeczny, szacunek do siebie i innych. Ludzie więcej uwagi przykładali do swojego wyglądu. Konwenanse nie pozwalały na to by wyglądać nieodpowiednio w określonych sytuacjach. Ba! Kiedyś dbanie o siebie było wymogiem, nawet psycholog William James już sto lat temu mówił, że ubiór jest najważniejszym czynnikiem „Ja zmaterializowanego”, składowej jego teorii „Ja”. To on jako pierwszy rozłożył na czynniki pierwsze wpływ kolorów czy poszczególnych części garderoby. Współczesny świat z jednej strony daje nam możliwość, że możemy wyglądać jak się nam podoba, ale wiąże się to jednocześnie ze swego rodzaju wizerunkową ignorancją. Ubiór traktuje się jako coś trywialnego, nieistotnego, wręcz skupianie się na nim jest oznaką płytkości. Co ciekawe mam wrażenie, że taki stereotyp jest bardzo silny w naszym kraju, a za granicą już dużo mniej. Albo w drugą stronę, moda jako przejaw kreatywności. I w tym drugim nie ma nic złego, lubię ludzi, którzy dają upust swoim emocjom poprzez swoje ubranie. Brakuje mi jednak czegoś po środku. Tej samoświadomości w każdym z nas, na codzień. Świadomości tego, że to jak wyglądamy wpływa na nas samych i warto poświęcać temu uwagę, gdyż rzutuje to na wszystkie inne aspekty naszego życia.

Ewa Jurczak, pscyholog mody

Atelier Podróży / Ewa Jurczak

S.C.: Jak psychologia pojmuje styl? Czy istnieje w ogóle jakaś definicja? 

E.J.: Nie. Nie istnieje. Dlatego postanowiłam zrobić krok w tą stronę i nazwałam tak mój projekt.

S.C.: Na co powinniśmy zwracać uwagę, kupując ubrania? Pytam cię o to, jako stylistkę?

E.J.: Kupowanie ubrań to nie jest taka prosta sprawa. Powinno się do nich dobrze przygotować. Przemyśleć naszą szafę, żeby kupić to, co faktycznie będzie jej uzupełnieniem i sprawi, że jedna rzecz wniesie do niej wiele możliwości. Warto pamiętać o tym, że światło w przymierzalni zmienia kolor i w rzeczywistości wyglądamy inaczej w danym ubraniu. Istotne jest, by dać sobie możliwość przemyślenia zakupów. Zakupy pod wpływem emocji i afektu zazwyczaj są nie wstrzelone, dlatego warto jest zrobić kilka podejść. Oczywiście, istotny jest skład. Jednak mam świadomość, że wielu ludzi po prostu nie stać na kupowanie rzeczy dobrych jakościowo, bądź po prostu nie chcą wydawać aż tyle na ubrania i wolą skupić się na tym, czy coś im się podoba bądź nie. Dlatego częściej sugeruję, by zwracać po prostu uwagę na to, czy dobrze się w czymś czujemy. Natomiast na pewno nie powinniśmy zwracać uwagi na rozmiar! Zawsze warto wziąć do przymierzalni daną rzecz w 3 rozmiarach, ponieważ każda marka ma swoją rozmiarówkę, która może być nieco zmienna ze względu na model i materiał czy vanity sizing.

S.C.: Kolory, które nam sprzyjają to?

E.J.: Ha! To zależy od kilku czynników. Przede wszystkim od tego, co chcemy osiągnąć, od tego, w jakich kolorach czujemy się najlepiej i od tego, jaki mamy typ urody. Moim osobistym faworytem jest błękit. Wprowadza harmonię, pobudza kreatywność, wycisza a jednocześnie, świetnie podkreśla kolor skóry w większości przypadków nadając mu bardziej opalony odcień i wyciąga kolor oka, ale…, oczywiście, nie u każdego. Do tego przy stonowanych odcieniach świetnie można go łączyć z innymi kolorami. No i w błękicie wzbudzamy zaufanie. Zdecydowanie jednak nie na daje się na spotkania, w których potrzebujemy dodać sobie pewności siebie i być bardziej energiczni i przebojowi. Takie właściwości daje czerwień. Oczywiście, o ile ktoś ją lubi.

S.C.: Ja bardzo lubię. Czy Polacy (kobiety i mężczyźni) mają świadomość, że to, co noszą, determinuje ich nastrój, wpływa na ich samopoczucie? Czy są pewni siebie? Przyznam szczerze, że – kiedy spoglądam na ulice – widzę pełno smutnych, podobnych do siebie ludzi? Każdy boi się wyróżniać.

E.J.: Zdecydowanie nie. Nie jesteśmy świadomi tego, że to, co zakładamy rano może diametralnie rzutować na nasz dzień. Wręcz bagatelizujemy temat ubioru, aby nie być posądzeni o bycie „pustymi”. Co jest gigantycznym błędem, ponieważ nie dajemy sobie możliwości, by czuć się ze sobą dobrze.
Polska jest krajem, w którym ludzie boją się fajnie ubierać, ponieważ jesteśmy mało tolerancyjni. Każdy się boi oceny, popełnienia gafy albo po prostu, nie wie, jak się za to zabrać. Nawet jeśli podobają nam się fajne rzeczy, to się ich boimy. Często słyszę: „No ja bym sama tego nie wzięła do przymierzalni, ale… to na mnie fajnie leży!”. Dlatego praca nad zmianą wyglądu jest procesem. Każdy ma w głowie schematy do przełamania i tematy do przerobienia, by robić kolejne modowe kroki w kierunku takiego stylu, jaki zawsze się im podobał, ale nie mieli odwagi, bo go wcielić w życie.
Mimo to, myślę, że idziemy w dobrą stronę i coraz więcej jest w nas tego luzu wizerunkowego. I nie chodzi o to, by wszyscy chodzili ubrani kolorowo i wesoło. Tylko o to, by byli szczęśliwi w swoich ubraniach. Wtedy, bez względu na to, czy w szarych swetrach czy kwiecistych sukienkach, nasze ulice staną się uśmiechnięte, ponieważ ludzie będą się dobrze ze sobą czuli.

S.C.: Lepiej być skromną, szarą myszką czy nieco wyniosłą, pewną siebie osobą, do której każdy będzie czuł dystans?

E.J.: To zależy od tego, jak postrzegamy siebie i jakie jest to nasze „ja idealne”, czyli to, jak chcielibyśmy być postrzegani. Jeśli przebojowa, trochę szalona dziewczyna chce być traktowana jako konkretna, zaradna i profesjonalna to powinna znaleźć garderobianą równowagę pomiędzy tymi dwoma biegunami. Tak, by nie popadać ze skrajności w skrajność i zawsze być w tym szaleństwie sobą.

S.C.: Coco Chanel powiedziała: „kopiowanie jest najwyższą formą uznania”. Czy faktycznie, zamiast bycia indywiduum, jedynym i niepowtarzalnym bytem ostatnio bardzo docenianym w Polsce, powinniśmy kopiować, naśladować osoby, które podziwiamy? Być kolejną Anją Rubik czy inną ikoną mody? 

E.J.: Trochę tak. Kopiowanie nie jest niczym złym, jeśli mamy w tym zdrowy umiar. Bardzo dużo mówi się teraz o byciu sobą, oryginałem siebie, który jest nie do podrobienia. Dlatego tak bardzo dążymy do tego, by być sobą, że w końcu sami nie wiemy, jacy jesteśmy i – finalnie – stajemy się nijacy, no bo przecież, jak się na kimś będziemy wzorować, popełnimy błąd. Nieprawda. Każdy wielki człowiek miał swojego mistrza. Aby określić swój indywidualny styl, musimy wiedzieć, co się nam podoba, a co nie. Musi próbować różnych rzeczy, obserwować siebie i otoczenie. Jak niby mamy to zrobić, jeśli nie będziemy szukać inspiracji wśród osób, które nam imponują swoim stylem.
Ważne jest po prostu, by nie kopiować wszystkiego bezwiednie, a inspirować się i testować, czy to, co podoba nam się na innych, jest też częścią mnie. Każdy musi od czegoś zacząć, od jakiegoś punktu wyjścia. Inaczej będzie szukał po omacku i trudniej mu będzie sobie w głowie skrystalizować ten „swój indywidualny styl”.
Druga sprawa jest taka, że każdy z nas kopiuje i się inspiruje. W mniejszym bądź większym stopniu. Świadomie bądź nie. Robimy to, choćbyśmy nie wiem, jak się zarzekali, że jest inaczej. Każdy z nas ma w głowie obraz „idealnego ja”, którego podwalinami jest podziw różnych osób. = Jest to jak najbardziej zdrowe uzasadnione i normalne. Jak ktoś mówi, że się nikim nie inspiruje, to kłamie i nawet o tym nie wie (śmiech).

S.C.: Kto powinien się zgłosić do ciebie po poradę?

E.J.: Osoby, które chcą się ze sobą czuć dobrze, a nie wiedzą, jak to osiągnąć. Wszyscy, dla których kupowanie ubrań to gehenna i często niewstrzelone wybory.  Każdy, kto patrzy w lustro i nie jest przekonany, czy to, co tam widzi mu się podoba. Zapraszam na swój fanpage i stronę internetową, gdzie można zapoznać się z moimi działaniami.

S.C.: Gdy patrzysz w lustro, kogo widzisz ty, a kogo zazwyczaj widzą twoich klienci przed wizytą u Ciebie? Jak się zmieniają po twoich poradach?

E.J.: Gdy ja patrzę w lustro dalej widzę zupełnie coś innego niż widzą osoby na mnie patrzące. Ale mam tą przewagę, że jestem tego świadoma i ufam zdaniu innych na mój temat, np. mojego narzeczonego. On jest trochę moim lustrem (śmiech).
Natomiast inni w lustrze widzą swoją przeszłość, swoje doświadczenia, nieprzyjemności, których mogli doświadczyć. Widzą swoje mankamenty dużo większymi niż w rzeczywistości są. Często też widzą mankamenty, których nie ma albo kiedyś były i zostały w ich głowach.

S.C.: Jak się ich pozbyć? Czy są na to jakieś sposoby? W dobie kultu piękna mam wrażenie, wszyscy chodzą jak struci? Nie potrafią docenić sobie i nie mówię tu tylko o urodzie, ale też o osiągnięciach? Często bagatelizują swoje i innych sukcesy…

E.J.: Tak, oczywiście że są. Dużo robi już fakt świadomości, że istnieje coś takiego jak skrzywiony obraz siebie i że to nie jest żadne zaburzenie, tylko każdy z nas widzi siebie w lustrze przez pryzmat różnych czynników i jest to zupełnie normalne. Pod warunkiem, że jest w granicach normy oczywiście.  Tak, to prawda pościg za pięknem i młodością sprawia, że ludzie dzielą się na trzy grupy: Ci, którzy gonią za wszelką cenę, Ci, którzy przyjęli pozycje optymalną i sobie truchtem w tym wyścigu biorą udział przy okazji, ale na spokojnie z wyważeniem, a ostatnia grupa to Ci, którzy na przedbiegach się poddali bo uznali, że jest to zupełnie poza ich możliwościami. Być może taki spontaniczny podział to kategoryzowanie zbyt duże, ale mam wrażenie, że w takich widełkach mniej więcej trochę funkcjonujemy. A tak na prawdę każdy z nas jest piękny i ma swój niepowtarzalny styl tylko nie każdy wie jak nad tym pracować. Ja pomagam go podkreślić, wydobyć a czasem wręcz odgruzować.

S.C.: Do twojego gabinetu częściej przychodzą kobiety czy mężczyźni?

E.J.: Pracuję w terenie, ale zazwyczaj zgłaszają się kobiety, choć nie tylko.

S.C.: Czyli jesteś osobą, z którą można umówić się gdziekolwiek: w domu, w restauracji… Jakie najbardziej nietypowe spotkanie z klientem ci się przytrafiło?

E.J: Jeśli to jest pierwsze spotkanie to jest ono najpierw zdalne a potem spotykamy się w domu danej osoby żeby zrobić porządki w szafie. Dalszy ciąg zależy od preferencji. Czasem spotkania ze względu na odległość przebiegają w pełni przez internet. Zdarzają się spotkania od razu w sklepie jeśli trzeba przygotować stylizację na konkretną okazję. Są też spotkania połączone z zakupami, albo zakupy zdalne. 1 lipca startujemy z warsztatami grupowymi z budowania swojego indywidualnego stylu zgodnego z osobowością, które będą się odbywały w Warszawie w Pracowni Terapeutycznej „Pratera”. A już na jesieni można się wybrać ze mną i moimi koleżankami trenerkami z Atelier Podróży do Włoch. Pod Mediolanem odbędzie się fantastyczny wyjazd w rytmie włoskiego slow life, który będzie połączony z cyklem kilku szkoleń między innymi właśnie z budowania swojego indywidualnego stylu, części wizażowych a także z pracy nad pewnością siebie, poczuciem własnej wartości, uważnością itp. Zapowiada się niesamowity, bardzo kobiecy i nietypowy wyjazd, także zapraszam z całego serca. Także możliwości spotkań jest cały wachlarz.

S.C.: Mówisz, że pomagasz ludziom zaprzyjaźniać się z ich szafą. Co to właściwie znaczy?

E.J.: Uczę ich, jak lubić swoje ubrania. Jak polubić te, które wzbudzały w nas konsternację. Pomagam też im pozbywać się tych, które nie wnoszą nic dobrego ani do ich wyglądu, ani do ich samopoczucia. Pomagam im zbudować taką szafę, w której będą się ze sobą świetnie czuć, będzie pasować do urody, figury, osobowości. Przede wszystkim jednak będzie intuicyjna i będzie w niej jak najwięcej rzeczy do siebie nawzajem pasować. Taka kompilacja sprawia, że nasza szafa staje się naszą przyjaciółką, a codzienne „szafowe” wybory będą przyjemnym rytuałem, zamiast irytującym obowiązkiem.

S.C.: A przyjaźń własna? Do czego jest nam potrzebna?

E.J.: Do życia! Do bycia szczęśliwymi, do bycia dobrym rodzicem, efektywnym pracownikiem, uczynnym przyjacielem i kochającym partnerem.

S.C.: Czy istnieje ideał człowieka? Warto do niego dążyć?

E.J.: Każdy z nas ma w głowie ideał człowieka, którym chciałby być. Oczywiście, że warto do niego dążyć, ale w zdrowy sposób. Nie za wszelką cenę. Wiadomo, że nigdy nie osiągniemy ideału, bo ten obraz zawsze będzie się zmieniał, a my zawsze będziemy od niego odbiegać. Jednak im bliżej tego obrazu będziemy w naszym życiu realnym, tym większą będziemy odczuwać satysfakcję z życia. Warto jednak robić to w harmonii i zgodzie ze sobą, a przede wszystkim akceptacją siebie. W innym wypadku będzie to wieczna droga przez mękę. Ciągła walka o bycie ideałem. Zupełnie nie o to przecież chodzi.

S.C.: Niezbędnik w naszej garderobie. Co powinno się w niej znaleźć, abyśmy zawsze czuli się bezpiecznie, modnie i pięknie?

E.J.: Na to pytanie nie da się odpowiedzieć jednoznacznie. Jeśli jednak miałabym powiedzieć, co najczęściej się sprawdza, to cygaretki i koszule.

S.C.: Tak na zakończenie, podaj 5 prostych rad/ćwiczeń, które powinniśmy wykonać, aby czuć się ze sobą i swoją garderobą lepiej?

E.J.: 1. Wyrzuć wszystkie ubrania, w których źle się czujesz. 2. Zacznij zwracać uwagę na kolory, w których czujesz się najlepiej, a twoja skóra wygląda jakby była muśnięta słońcem. 3. Pamiętaj, że to, co widzisz w lustrze jest kłamstwem i zastanów się, skąd ono się wzięło w twojej głowie. To jest zawsze dobry punkt wyjścia do akceptacji siebie. 4. Inspiruj się. Chłoń stylizacje, które ci się podobają na innych. Obserwuj. 5. Nie bój się testować, kombinować i próbować nowych rzeczy by znaleźć to, co na prawdę jest twoje. Każdy musi przejść przez etap ubraniowych błędów. Im szybciej, tym lepiej i mniej boleśnie.

S.C.: Serdecznie dziękuję za te wszystkie porady i niezwykle inspirującą dyskusję.”

źródło: http://www.sylwiacegiela.pl/2017/06/powiedz-mi-w-co-sie-ubierasz-powiem-ci.html