Kambodża to jeden z tych skrawków ziemi, który wielu wciąż dziwi i fascynuje, drugich zaś smuci i zmusza do refleksji. Pomimo co raz większej popularności tego niewielkiego kraju na mapie turystycznej świata, wciąż są to najbardziej zaminowane tereny. Społeczeństwo jeszcze nie otrząsnęło się po skutkach wojen, jakie przetoczyły się tędy w XX wieku. Możemy zobaczyć tu pozostałości największej świetności tego narodu, jeśli nie całego globu,  ale także największego jego upadku. Zachwyci Cię tu potęga świątyni Angkor Wat i przerazi okrucieństwo S-21. Niewielkie państwo, a tyle skrajnych emocji.

Angkor Wat

           W 2018 roku odbyły się wybory parlamentarne w Kambodży, która jest Monarchią Konstytucyjną. Wygrała je w 100% Partia Ludowa z Hun Senem na czele. Unia Europejska zaakceptowała wynik wyborów, pomimo licznych protestów społeczności międzynarodowej i samych Kambodżan. Oprócz kilku organizacji pozarządowych nikt jednak nie interesuje się już tą upadłą potęgą, która Hun Sen sprzedał Chińczykom. Ale od początku…

ANGKOR

Dzisiejsza Kambodża z powierzchnią 181 tysięcy kilometrów kwadratowych i szesnastoma milionami ludności to ułamek niezwykłej potęgi jaka kwitła tu od XI do XV wieku. W okresie tym, nazywanym okresem Angkorskim, ludność nazywano Khmerami i tak zostało do dziś. Początkowo król-bóg zarządzał swoim imperium z duchu hinduizmu, z czasem jednak religią państwową stał się buddyzm. Władcy zarządzali terenami obejmującymi dzisiejszą Kambodżę, jak i znaczne połacie Tajlandii, Laosu i Wietnamu, z pałacu w miejscu obecnego Angkor Thom. Angkor oznacza miasto, Thom zaś to przymiotnik „wielkie”. Na terenie o powierzchni trzy na 3 kilometry do dziś otoczonym fosą i murem znajdziemy najciekawsze z zabytków: świątynię Bajon, Baphuon, Pimenakas, Taras Słoni i Trędowatego Króla. Jednak to nie one są wizytówką dzisiejszej Kambodży, a widniejąca na granatowo czerwonej fladze świątynia Angkor Wat (wat oznacza świątynię). W czasie kiedy Londyn i Paryż zamieszkiwało około 20 tysięcy mieszkańców, tutaj było ich milion. Kiedy stolice europejskie tonęły w ściekach i walczyły z błotnistą infrastrukturą, tutaj funkcjonowała prawdziwie boska, bo zaawansowana technicznie cywilizacja z kanałami, basenami i szpitalami. Dzięki kronikom chińskim wiemy również, że co miesiąc odbywały się festyny na których występowali cyrkowcy, a niebo rozświetlały fajerwerki.

Ta Phrom

„CZARNA KARTA”

Tak nazywany jest okres od upadku Angkoru w 1431 roku pod naporem Syjamskim (dzisiejszej Tajlandii), aż do czasów protektoratu Francuskiego w XIX wieku. Stolica khmerskiego imperium przeniosła się w okolice dzisiejszego Phnom Penh. Kolejni władcy starali się, bardzo nieskutecznie, walczyć o utrzymanie status quo. By całkowicie nie stracić na znaczeniu doprowadzono do przymierza z Wietnamczykami, poprzez ślub króla z wietnamską księżniczką. Wietnamczycy mieli pomóc w odpieraniu najazdów Syjamu, który zjadał kolejne tereny Kambodży. W życiu jednak nie ma nic za darmo. W zamian za ochronę na zachodzie, przejmowali kolejne ziemie na wschodzie. I tak po kolejnych wojnach i sporach dynastycznych kraj ten praktycznie został wchłonięty, czy jak kto woli „objęty protektoratem” dwóch silnych sąsiadów.

INDOCHINY

Kolonializm w Azji Południowo-Wschodniej był faktem od XVI wieku, kiedy jako pierwsi dotarli tu Portugalczycy. Po nich pojawili się Holendrzy, a wkrótce także Francuzi i Brytyjczycy, co było nieuniknione. Walka o wpływy toczyła się lokalnie i globalnie, a jej efektem było powstanie idei wspaniałych Indochin. Francuzi najpierw opanowali Wietnam, potem „przyszli z odsieczą” Kambodży. Karty rozdano, a jedynym niezależnym terenem będącym niejako granicą między wpływami dwóch imperiów była Tajlandia. Kambodża cieszyła się względną, a nawet bardzo względną niepodległością pod berłem króla Norodoma, a potem Sihanouka. Kiedy Francuzi stracili na znaczeniu, pojawili się Japończycy. Kambodża popada w co raz to większą ruinę.

farma krokodyli

CZERWONI KHMERZY

Ku zaskoczeniu wielu osób „Czerwoni Khmerzy” to komunistyczne ugrupowanie wywodzące się z Kambodży i przez Kambodżan kierowane. Największy przywódca, brat numer 1 – Pol Pot – pochodził z niewielkiej wioski nieopodal dzisiejszej stolicy. Ugrupowanie to zyskało na znaczeniu i otrzymało poparcie od króla, a co za tym idzie od większości społeczeństwa, w wyniku działalności w tym rejonie USA. Tak, jak zawsze USA – miało być dobrze a wyszło jak zawsze. Bombardując Wietnam w czasie Wojny Wietnamskiej, również tutaj zrzucili około 3 milionów ton bomb. Trudno się więc dziwić, że nie cieszyli się popularnością wśród Khmerów, którzy uciekając ze wschodu przed nalotami szukali oparcia w rękach antyimperialistycznych „Czerwonych Khmerów”. Dopiero kiedy 17 kwietnia 1975 roku zajęli Phnom Penh i zaczęły się prześladowania, pokazali swoje prawdziwe intencje. Główną ideą Pol Pota było stworzenie utopii agrarnej, a że cel uświęca środki, to wszystko było dozwolone – od zabijania ludzi w okularach będących symbolem intelektualizmu, przez rozdzielanie rodzin i sztuczne tworzenie nowych, przez uczenie dzieci uzbrajania min i zaminowywania całego kraju. Jeśli interesuje was ten wątek polecam dwa filmy „Pola Śmierci” oraz „Najpierw zabili mojego ojca”. Ostatecznie z 8 milionowego narodu zginęło w czasie ich rządów około 2 milionów.

WOJNA DOMOWA

Kiedy utopia zaczęło chwiać się w posadach, wraz z licznymi obywatelami i bojownikami Armii Narodowo-Wyzwoleńczej do Wietnamu uciekł jeden z dowódców Czerwonych Khmerów – Hun Sen. Wkrótce powrócił z wojskami wietnamskimi walcząc o wyzwolenie kraju z krwawego reżimu, którego sam był wcześniej częścią. Dla szarych obywateli nastały kolejne trudne czasy i okupacja, która zakończyła się teoretycznie przejęciem władzy w kraju przez wojska ONZ. Fakty mówią jednak same za siebie. Jeszcze w 1996 roku na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ rząd Kambodży był reprezentowany przez Czerwonych Khmerów. W roku 1998 zmarł Pol Pot. Ani oni, ani inni członkowie morderczego ugrupowania do dziś nie zostali osądzeni. Co jakiś czas słyszymy w telewizji o toczących się procesach, zwłaszcza w okresie kampanii wyborczej, później temat znów cichnie. Jak jednak oczekiwać, że człowiek który sam ma krew na rękach, osądzi innych sobie podobnych?

Tonle Sap

KAMBODŻA HUN SENA

Hun Sen jest najdłużej panującym premierem na świecie. Początkowo pełnił funkcję zastępcy, potem przejął pełnię władzy i nadal się nie poddaje. Jego partia miażdży opozycję w wyborach, a nikt nic z tym nie robi. Majątek Pana Premiera szacuje się na większy niż majątek Kambodży, a jego prywatne wojsko ma być silniejsze od tego państwowego. Zbratał się z Chińczykami sprzedając im koncesje na wszelkie dobra naturalne od ropy po kamienie szlachetne. Bierze od nich ogromne pożyczki na restrukturyzację kraju, a pieniądze trafiają na jego prywatne konta. Obiecuje poprawę życia obywateli, którzy przy średniej pensji 300 dolarów miesięcznie ledwo wiążą koniec z końcem, ze względu na wysokie koszty życia. Klasa wyższa to w tym kraju Wietnamczycy, którzy opływają w luksusy lub Chińczycy. Kambodżańskiej wielodzietne rodziny sprzedają swoje dzieci do przytułków, a te odsprzedają je w ręce pedofilów. Edukacja to w zasadzie żart, a opieka medyczna wielkie nieporozumienie. Przyjeżdżając tu jako turyści będziemy zachwyceni miasteczkiem Siem Reap, które jest niezwykle urokliwe i przyjazne z naszego punktu widzenia. Prawdziwa Kambodża zaczyna się jednak poza granicami Angkoru i jego niezwykłych świątyń. Koło magicznej Ta Phrome, znanej z filmu „Tomb Rider”, spotkamy tłumy dzieci, które zamiast siedzieć w szkole, sprzedają magnezy i pocztówki.

REFLEKSJA

Kambodża to miejsce przyjazne turystom. Ludzie są otwarci i uśmiechnięci, chociaż niektórzy stracili krewnych w kolejnych wojnach i często nie znają swojej daty urodzenia. Znajdziemy tu wiele imponujących zabytków. Spróbujemy pysznego jedzenia. Warto skorzystać także z tradycyjnego khmerskiego masażu, który przyniesie ulgę po długiej podróży. Kupimy ciekawe pamiątki, bo lokalne rękodzieło jest piękne i tanie. Dotkniemy rąbka dżungli. Napijemy się fenomenalnej kawy. A to wszystko za bardzo małe pieniądze. Pamiętajmy jednak, o tej traumatycznej historii i trudnych doświadczeniach tego narodu. I kiedy będziecie chcieli zapytań – Jak Ci ludzie mogą tak żyć? Dlaczego nic z tym nie robią? – pomyślcie o tym co przeszli do tej pory i co wielu z nich wciąż pamięta, dzięki ranom na ciele. A na koniec zastanówcie się – w czym my jesteśmy lepsi…?

Aleksandra Zalewska